Mimo tego, że nie wyjeżdżam nigdzie na wakacje już trzeci rok z rzędu, potrafię mile spędzić czas. Brak możliwości wyjazdu wcale nie oznacza, że mam siedzieć ze skwaszoną miną, narzekać na pogodę i to, że muszę chodzić do pracy. Dziś na przykład wybrałam się z moją siostrzenicą na długą pieszą wędrówkę w miejsca, w których bywałam w dzieciństwie i z którymi mam wiele miłych wspomnień. To niesamowite jak bardzo się zmieniły przez tę dekadę albo i dwie!Dla mnie była to wędrówka do krainy dzieciństwa, beztroski, a dla "małej" wspaniała przygoda surwiwalowa :) Była wprost zachwycona! Nawet najdroższe zabawki nie wywołają takiego zadowolenia u dziecka jak wspólnie spędzony aktywnie czas. Mogłyśmy dostrzec rzeczy, których na co dzień się nie zauważa: śpiew ptaków, świerszczy, kwiaty, ważki (nawet pająka zjadającego ważkę!), żaby, zachodzące słońce... Leżałyśmy na trawie i obserwowałyśmy płynące obłoki...jadłyśmy maliny i robiłyśmy pamiątkowe fotografie. Mogłyśmy się poczuć częścią natury.
Oto kilka zdjęć:
Idąc śpiewałyśmy piosenkę Wiślan 69 - Przygoda